Wino – owoc winorośli i pracy człowieka, nie jest zwykłym dobrem konsumpcyjnym. Towarzysząc człowiekowi od tysiącleci, czerpie zarówno z sacrum, jak i z profanum.

Jest wartością cywilizacji i kryterium jakości życia. Stanowi dobro kultury. Jest czynnikiem życia społecznego.

(oficjalny komunikat delegacji francuskiej na obrady Komisji Europejskiej, 1990)

PRE-HISTORIA



Wine would „happen” whether we wanted it or not. All it takes is a bunch of ripe grapes, few degrees of heat and some hungry yeasts.
(Oz Clarke)

Historia wina jest co najmniej tak długa jak długa jest nasza cywilizacja i jest z nią nierozłącznie związana.

Dzieje natomiast samej winnej latorośli są o wiele dłuższe i sięgają Trzeciorzędu. Wtedy to, a więc ponad 60 mln lat temu, nasz glob porastał gdzieniegdzie praprzodek dzisiejszych winnic. Protoplasta ów, vitis sezannesis, przeszedł od tego czasu wiele tak transformacji, jak i zmiennych kolei losu, aby w końcu, 8 000 lat p.n.e ukształtować vitis vinifera, z której to gron tłoczone są obecnie wszystkie wina świata. Po dziś dzień rzeczona vitis vinifera rośnie dziko, w formie lian porastających lasy w rejonie Kaukazu.

Matką wina jest niewątpliwie nasza dobra Matka Natura, która dawno, dawno temu sfermentowała sok z zebranych winogron. Jak dawno temu ten prawdziwy cud natury nastąpił, możemy tylko się domyślać. Najstarsze, z kolei, ślady samego wina odnalezione zostały w amforach odkrytych w górzystych rejonach Armenii (Kaukaz), wsch Turcja, Gruzja i Iran. Wiek rzeczonych śladów został oceniony na 8 500 lat p.n.e. Tak przynajmniej twierdzi czołowy badacz kultury wina i jego historii Dr. Patrick McGovern, dyrektor Biomolecular Archaeology Laboratory for Cuisine, Fermented Beverages, and Health at, University of Pennsylvania Museum of Archaeology and Anthropology.

Istnieje szereg opowieści relacjonujących dzieje powstania wina. Najsłynniejsza z nich to legenda o królu perskim Jamshid i najurodziwszej hurysie jego haremu. Niewiasta owa, powodowana szlachetnym uczuciem miłości, ale i zazdrości o swojego ukochanego króla, postanowiła była popełnić samobójstwo. Rzecz się działa już po winobraniu, kiedy to najbardziej dorodne grona, na rozkaz króla zgromadzono w obszernych, glinianych amforach, na których napisano Trucizna, aby nie kusić potencjalnych, dworskich złodziejaszków. Krótko mówiąc, bohaterka naszej opowieści zdecydowała się z owym akcie bezgranicznej rozpaczy wypić rzeczoną Truciznę. Ku jej jednak największemu zdumieniu, zamiast zostać przeniesioną w zaświaty, odzyskała ona od razu dobry humor i optymizm życiowy. Kiedy tylko podzieliła się tym odkryciem ze swoim ukochanym, nie potrafił on już dłużej ukrywać prawdziwego ukontentowania. Wówczas autentyczna miłość i szczęście powróciły to tego, zgodnego już, stadła.

Od tego czasu powiada się, iż wino otwiera serce na miłość.